Ni to grosz, ni to trojak… Trojakogrosz? Zawsze myślałem, że wśród nominałów w mennictwie Zygmunta III Wazy pomiędzy jedno, a trzygroszówką był Półtorak. O jak ja się myliłem! Okazuje się, że jest brakujące ogniwo numizmatycznej ewolucji ;). Monetarny Tiktaalik…
Tak poważnie jednak mówiąc, trojakogrosz to naprawdę ciekawe dziwadło, którego zagadkę spróbuję dziś rozwikłać!
Muszę się wam przyznać, że żadna z dotychczasowych monet w moim zbiorze nie nastręczyła mi tylu problemów, co ten „paskudnik”. Tylu problemów, a jednocześnie tylu dni zachodzenia w głowę, poszukiwań. Snucia teorii i jednoczesnego obalania ich. Bo to zaiste niezłe kuriozum ;)
Gdy pierwszy raz zobaczyłem tę monetę na zdjęciach, wyglądałem mniej więcej tak jak Stewie Griffin powyżej…
Podwójne bicie skreśliłem z miejsca, bo przecież legenda się ni w ząb nie zgadzała. Raz SIG•III jest w poziomie, raz w otoku. Wiem! To musi być przebitka z grosza portretowego! W końcu w roku 1607 w jednej mennicy bito oba typy grosza. Ten z koroną i ten z popiersiem na awersie. Tyle, że data wyraźnie kończy się ósemką. Hmmm… Tym lepiej! Wszak znany jest bardzo rzadki portretowy grosz krakowski 1608 (szacowany przez Kopickiego i Dutkowskiego na R7). Nawet nie wiedziałem w jak dużym byłem w błędzie…
Trojakogrosz- czyli grosz wybity na trojaku
Dosłownie moneta wybita stemplami trojaka, a później przebita stemplami grosza! Zdewaluowany trojak, którego roboczo nazwałem „trojakogroszem”.
Odkrycie mojego pierwszego błędu przyniosły dokładne oględziny rewersu. Dlaczego? Bo ni w ząb nie pasowały mi idące w poziomie litery. Bo awersy groszy po 1600 roku są do bólu schematyczne jeżeli chodzi o sam typ (odmian i wariantów mamy multum). Orzeł w centrum, a legenda w otoku. Potrzeba było więc monety podobnej rozmiarem, bitej w tym samym mieście, w podobnych latach.
Trojak! Trop był nad wyraz oczywisty. Te dwa nominały w Krakowie często łączą chociażby te same wykonania portretów, czym się kiedyś chętnie zajmę ;) Szybkie porównanie i mamy zwycięzce. Trojak krakowski 1606 w odmianie z herbem Lewart w okrągłej tarczy.
Nie mając jeszcze monety, właściwie tylko na tym mogłem skończyć swoje dywagacje. A przecież z tyłu głowy siedziało, że to może być falsyfikat z epoki. Pozostało mi ustalić limit i grzecznie czekać. Byłem jednak już na tyle zaintrygowany, że postanowiłem pomóc szczęściu i podnieść kwotę… Wygrałem!
Parametry trojakogrosza
Gdy już dostałem go w swoje „łapki” od razu wziąłem się do sprawdzania. W ruch poszły lupa, waga i suwmiarka. Oto wnioski
- niewątpliwie bity (nawet podwójnie)
- dźwięczny, z pozostałościami połysku
- słabsza struktura na „wylanym fragmencie”
- metal wizualnie srebro, bez wychodzącej miedzi w na przetarciach, bądź wykruszeniu rantu
- średnica ~22 mm
- waga 1,41g
I o ile pierwsze cechy wskazywały jedynie na oryginalność (bądź bardzo dobry warsztat fałszerski), to już typowe parametry, dawały pewne odniesienie.
Średnica jest większa niż dla groszy i trojaków o około milimetr. Średnice egzemplarzy, które użyłem do porównań, wahały się między 20-21 mm (dla obu nominałów). Trzeba to jednak zrzucić na karb metalu który wypłynął podczas drugiego uderzenia.
Waga jest groszowa! Niecałe 1,5 grama to waga bliska wzorcowej wagi grosza z tego okresu (wynoszącej ~1,55g). Odpowiada też widełkom w jakich znajdują się grosze 1606 z mojego zbioru (1,2-1,8g). Trojaki są cięższe. Pięć egzemplarzy trojaków 1606, które miałem okazję sprawdzić ważyły od 2,2g do 2,45g (średnio dając 2,3g).
Czy zawartość srebra prawdę nam powie?
Tak się akurat złożyło, że zakup tego paskudztwa niemal zbiegł się z czasem z wiosenną edycją TWNA (widzimy się w październiku, szczegóły tutaj). I podobnie jak podczas kilku ostatnich edycji, punktem programu były odwiedziny laboratorium, gdzie stanęliśmy przed możliwością sprawdzenia monet na spektometrze. Cóż rzec. Idealnie się składa :)
Specjalne podziękowania dla pracowni konserwacji architektury, rzeźby… Restauro (www.restauro.pl) i jej pracownika, który przeprowadził badanie :)
Wyniki jednoznacznie wskazały na przewagę srebra. I to znaczącą. Rozkład pierwiastków wyniósł w zaokrągleniu: 71% srebro, 26% miedź, 3% domieszki, zanieczyszczenia (bądź błąd pomiarowy).
Czyli bardziej trojak!
Grosze zgodnie z decyzją Komisji warszawskiej z 1604 bito po 127 sztuk z grzywny srebra, co dawało raptem 0,56g czystego srebra na monetę. Tu zgodnie z badaniem mamy praktycznie 1 gram. Ale to wciąż ~10 procent mniej srebra niż w trojakach.
I wszystko było by pięknie, gdyby nie dwa fakty:
- Doszło do totalnego pomieszania z poplątaniem – waga grosza w srebrze trojakowym
- Badanie spektometrem nie zawsze się sprawdza (o czym się przekonałem badając fałszerstwo grosza 1614 – szczegóły tutaj)
Mnożące się pytania, teorie…
Mając już tak pokaźny zestaw twardych danych, mogłem zacząć analizę i spekulacje. Spośród wielu pomysłów, te trzy są najbliższe mojemu sercu ;)
’To fałszerstwo z epoki’
Co przemawia za: przede wszystkim rewers, a szczególnie fantazyjna data „1008”. Znam grosze z takim błędem w dacie (wileńskie, sam takowy mam KLIK), nigdy jednak nie spotkałem krakowskiego z taką pomyłką. Sam orzeł jest miejscami dość nietypowy. Słabsze wykonanie. Niechlujna przebitka, nota bene wykonana 2 lata później! To nie przystawało poważnej instytucji jaką była mennica ;)
Co przemawia przeciw: rachunek ekonomiczny i zdrowy rozsądek! Po pierwsze po co zaniżać wartość fałszowanej monety nabijając niższy nominał. Po drugie całkowicie bez sensu jest fałszować monetę umieszczając w niej więcej srebra niż w oryginale. To się kupy nie trzyma… Co zaś samego nietypowego orła się tyczy, to podczas swoich poszukiwań groszy praktycznie co chwila natrafiam na jakąś ciekawostkę, nową odmianę/wariant.
To może współczesny fals? Nie sądzę. Moneta jest bita stemplami, co wymagałoby przygotowania czterech stempli! Na monetę rzadką i droższą (trojaka 1606) nabito popularną. Dodatkowo od czasu zakupu (ponad pół roku) nie wypłynął drugi egzemplarz. Znów ekonomia górą.
’Dziwna data 1008 jest efektem podwójnego bicia’
Przyznaję. Ta data nie dawała mi spokoju najdłużej. I rozwiązanie przyszło niedawno, podczas jednej z rozmów z kolekcjonerem Półgroszy Zygmunta Augusta (pozdrawiam ;)), gdzie dyskutowaliśmy na temat nietypowego podwójnego bicia. Przypomniałem sobie wtedy o swoim groszu Zygmunta IIIII.
Co przemawia za: spoglądając na awers trojakogrosza widać, że litery nie zostały w pełni wypełnione metalem, co mogło wynikać z kolejnego uderzenia (lekko przesuniętego). Takie kolejne zderzenie stempli z monetą potrafi przynieść nieoczekiwane efekty.
Co przemawia przeciw: nierównomierne wypełnienie zagłębień stempla mogło też być bardziej trywialne. Bito na gotowej monecie, a nie gładkim krążku, więc w miejscach reliefu było czym wypełnić stempel, a w tle już nie. Dodatkowo nie potrafię wskazać jak musiałyby przebiec uderzenia by dać taki efekt.
’Błąd ludzki w mennicy krakowskiej’
Co przemawia za: przede wszystkim szereg cech wskazujących na oryginalne pochodzenie monety. Czy mogła przeleżeć dwa lata po wybiciu? A i owszem. Chociażby naszykowana jako materiał do przetopienia. Bo choć przy niskich nominałach nie sprawdzano wagi dokładnie, to jednak niemal o połowę (!) lżejsza moneta mogła zwrócić już czyjąś uwagę. Mógł wypaść ze źle przygotowanej partii (gdzie za bardzo rozbito, rozwalcowano blachę) i znaleziony po kilku latach z rozpędu trafił pod stempel. Itd. itd.
Co przemawia przeciw: w gruncie rzeczy, to tylko domysły, których nie da się poprzeć faktami ;)
Wnioski: romantyzm vs realizm
Zazwyczaj w tym miejscu tekstu nadchodzi już puenta. To ten moment, w którym przedstawiam moje ostateczne wnioski, staram się o jakąś zgrabną klamrę spinającą wpis. Tym razem będzie inaczej ;) Gdyż…
Nie mam pojęcia jaka jest prawda! Najbliżej jest mi do teorii, że 'trojakogrosz’ powstał w mennicy i jest spektakularnym błędem. Mam jednak obawę, czy moja logika nie jest przypadkiem ogłupiona numizmatycznym romantyzmem. Chęcią posiadania czegoś wyjątkowego. Wyobraźnią, która podsuwa kolejne obrazy, co mogło się wydarzyć w krakowskiej mennicy na przełomie lat 1606-1608. Czasem po prostu widzimy rzeczy, które chcemy widzieć, a nie dostrzegamy tych oczywistych.
Pomożecie? :)
I tu mały apel do was. Punktujcie ten tekst. Wskazujcie mi błędy. W razie pytań, piszcie śmiało. Podrzucajcie teorie, pomysły, podobne przypadki. W komentarzach, mailu, na fanpage;u. Zróbmy numizmatyczną burzę mózgów, a może rozwikłamy zagadkę tego paskudnika.
6 odpowiedzi
Bardzo ciekawe… Ja za najbardziej prawdopodobne uważam wybicie grosza na trojaku…
W teorię o fałszerstwie czy to z epoki, czy to współczesnym zdecydowanie wątpię…
Aczkolwiek ta waga 1,5 grama… :) Fascynująca monetka :D
Ale ćwieka zabiłeś!
Od wczoraj siedzę i myślę, jakby go tu ugryźć i nic. Wychodzi więc że to oryginał.
Jedyne na co zwróciłbym uwagę to na fakt, że wyższa wartość srebra mogła być wynikiem utleniania nieszlachetnych metali. Jednak przy tym założeniu trzeba by uznać, że waga w dniu wybicia też mogła być wyższa nawet o 25%.
Gratuluje zakupu!
Myślałem nad ty utlenieniem. Tyle, że gdyby ubytek był aż tak duży, to niewątpliwie zachwiałoby strukturą metalu. Moneta ma jednak dobry dźwięk, nie jest głucha, nie kruszy się.
Dodatkowo badania na oryginalnym groszu były na egzemplarzu w stanie bliskim menniczemu.
Ps. Dziękuję ;)
Podsumujmy. Zawartość srebra nieco słabsza (o ok.20%) niż wymagała ordynacja trojaków (0,844), ale trojakom w mennicach pod koniec XVI w. regularnie obniżano zawartość srebra (m.in. właściciel mennicy lub dzierżawca musiał opłacić się po drodze wielu urzędnikom, a żyć z czegoś trzeba było..). Waga ok.1,5 gram. Na grosza jest dobrze, na trojaka po ordynacji z 1604r. (ok.2,23 gram sztuka), dużo za mało, dlatego ja bym obstawiał, że wybito na cienkiej blasze, zbyt lekki trojak nawet jak na „al marco” i miał wrócić wkrótce do pieca. Jakieś dwa lata później uczeń w mennicy przećwiczył na nim technikę bicia młotem, zanim dostał gładki krążek do wybicia grosza. Ćwiczyć też na czymś trzeba… Fałszerstwo zdecydowanie odpada, bo za dużo zachodu. Gratulacje.
Ja tak sobie myślę, że to został taki „odpad” produkcyjny „ktoś testował stemple (a miał pod ręką tą monetę) to nabił i wyszło takie „coś” może mieli to przetopić – ale przetrwała i mamy co mamy.