Grosze II RP, czyli drobnica, która krążyła po terytorium Rzeczypospolitej w okresie międzywojnia. Niskie nominały od 1 do 50 groszy, datowane na lata 1923-1939, a bite nie tylko w mennicy państwowej. Z pozoru proste monetki, choć kryjące w sobie trochę niuansów, które warto dostrzec. Oto grosze II RP i kilka sposobów ich zbierania.
Nie będę się tu silił na wprowadzenie was w świat groszy II Rzeczypospolitej, gdyż w te informacje znajdziecie w wielu zakątkach internetu. Skupmy się na ich zbieraniu, choć kilka świetnych źródeł wiedzy podam też w trakcie tego wpisu. Zacznijmy więc i zróbmy to w zgodzie z jedną złotych zasad dziennikarskich”od ogółu do szczegółu„. Od najłatwiejszej formy, którą wielu już ma za sobą, po trudniejsze sposoby, czy egzemplarze z wyższych cenowo półek. Oto poglądowa piramidka prezentująca to:

Grosze II RP i kilka sposobów ich zbierania
Oczywiście spoglądając na powyższy wytwór mojej wyobraźni, część z was będzie chciała mi rzucić kilka uwag. Pamiętajcie jednak, że to tylko piramidka poglądowa. Nie raz jest dużo ciężej o te grosze bite stemplem lustrzanym, niż o próby. Pewien rocznik pięciogroszówki w menniczym stanie jest o niebo trudniejszy do zdobycia, niż drobne warianty innych. I tak dalej i tak dalej. Ciekawi was też pewnie dlaczego skreśliłem jeden z nich. Odpowiedź znajdziecie poniżej:
Rocznikami… w końcu ameryki nie odkryje

Najbardziej oczywisty i najprostszy z przedstawionych tutaj sposobów. No oczywiście można typologicznie wybrać po jednym przedstawicielu danego nominału, ale przejdźmy już ten krok. Do stworzenia kompletu potrzebne nam będą:
1 grosz (14 sztuk); 2 grosze (14szt); 5 groszy (11szt); 10 groszy (1szt); 20 groszy (1szt); 50 groszy (2szt)
Szczegółowe roczniki, nakłady w wygodnej formie dostępne są na Cenum.pl (link)
Mamy więc 43 monety bite w latach 1923-1939 (choć nie co roku). Wśród nich tak naprawdę jedyną droższą monetą jest 5 groszy 1934, które nawet w słabych stanach więcej kosztuje i nie zawsze jest dostępne w handlu. Pozostałe monety, gdy nie jest się wybrednym, można szybko skompletować. Niemal od ręki. Podnieśmy więc poprzeczkę.
By było trudniej – tylko mennicze
W końcu jedynie garść monet z całego nakładu przeżywa sto lat w nienaruszonym stanie. Zazwyczaj towarzyszą temu dwie zależności: im większy nakład, tym większa na menniczy egzemplarz, oraz im moneta miała szansę być dłużej w obiegu, tym najczęściej będzie w słabych stanach. I tak bazując na groszówkach widzimy, że lata 1938-39 pojawiają się regularnie w nieobiegowych stanach, wręcz trafiają się całe rolki mennicze. Z kolei o taki rocznik 1923 dużo ciężej.

Dlaczego warto postawić sobie wymagania odnośnie stanu zachowania? Gdyż jedną z piękniejszych części numizmatyki jest polowanie, a czyż nie daje więcej radości trafienie czegoś wyjątkowego. Nawet popularne monety w takich stanach robią wrażenie (ja do dziś nie mogę nacieszyć oka swoim gdańskim groszem 1626). Kiedyś miałem okazję obejrzeć kolekcję II RP zbieraną w epoce i wtedy zrozumiałem dlaczego można pokochać te miedziaki ;).
Dużą rolę w zwiększeniu popularności kolekcjonowania groszy II RP miał oczywiście grading dwóch czołowych firm NGC i PCGS. Niejako urozmaicił (liczba stanów zachowania znacznie wzrosła) i uprościł ich zbieranie (trumienka z gotową notą). Miałem okazję widzieć jak rosło zainteresowanie, jak toczyły się coraz większe boje o wysokie, czy najwyższe noty (czasem osiągając ceny wręcz kosmiczne). Aktualnie mam jednak wrażenie, że obecnie trochę to przysiadło (ale to wy kolekcjonerzy wiecie lepiej ;)).
Tutaj są dostępne do sprawdzenia populacje monet groszowych II RP w slabach NGC (link) i PCGS (link)
Jako, że jesteśmy przy gradingu, to mam do tego jedno małe zastrzeżenie…
RD, RB, BN, to NIE SĄ ODMIANY KOLORYSTYCZNE
To są odcienie monety! To coś, na co wpływ ma środowisko, nie zaś pracownicy mennicy! To, że miedziane groszówki są bardziej brązowe niż czerwone nie wynika ze stopu użytego do ich wybicia. O czymś takim możemy mówić w przypadku banknotów, gdzie kolor zależał od użytego pigmentu, lub w przypadku 10, 20-sto złotówek z Chrobrym, gdzie domieszka do złota nadawała barwę. To jedynie forma określenia barwy monet miedzianych, wśród których najbardziej pożądany jest czerwony. Dlaczego? Gdyż to najtrudniejszy do pozyskania kolor. Miedziaki w dniu wybicia są piękne, czerwone (ReD), z biegiem lat zaczynają patynować, ale wciąż przebłyskuje na nich naturalna czerwień (RedBrown), by z czasem przejść w brąz (BrowN). Tu mają Państwo przykłady dla danych odcieni (oczywiście szczególnie RB jest subiektywny, gdyż tutaj zaczyna dominować już BN).

Jest jednak pewien problem z ocenianiem kolorystyki monet przez NGC i PCGS. Firmy te dość pojemnie traktują ten ostatni, ładując do niego czasem też niebieskie, fioletowe, czy zielone egzemplarze, odrzucając tylko te wyraźnie źle wymyte. A przecież te, choć czasem o pięknej prezencji, do najnaturalniejszych nie należą.

A po co w ogóle umieszczam tu „odmiany” kolorystyczne? Gdyż, choć odmianami nie są, a jedynie oznaczenie firmy gradingowej, to nikomu nie mam zamiaru mówić, że tak się powinno lub nie powinno zbierać monet. Jeżeli kolekcjoner uzna, że chce mieć najpiękniejsze egzemplarze w RD, RB i BN, niechaj tak będzie. Tylko właściciel zbioru ustala klucz jego zbierania :) To jemu ma sprawiać radość!
Dla uważnych – na odmiany / warianty
Czyli forma zbierania dla cierpliwych i skrupulatnych kolekcjonerów. Poszukiwanie odmian i wariantów na drobnych monetach to żmudna praca, ale w przypadku jakiegoś odkrycia dająca dużą satysfakcję. Wiem, że dla większości z was to będzie szukanie dziury w całym, czyż jednak numizmatyka nie jest grą niuansów?
Dużą różnorodnością (choć różnice są niuansami, wymagającymi dobrego przyjrzenia się) cieszą się szczególnie nominały 10, 20 i 50 groszy (a jako, że można je kupić w dużych lotach, to jest materiał do porównań). Ale i na tych drobniejszych znajdziemy różnice. Mi na ich istnienie zwrócił uwagę pan Jerzy Chałupski w swoim katalogu na monety II RP.
„Specjalizowany Katalog Monet” dostępny do kupienia w formie e-booka tutaj.
Jednym z przykładów może być pierwsza pięciogroszówka, bita w 1923 roku. W katalogu znajdziemy 3 warianty różniące się głównie datą i rozstawieniem liter w GROSZY.

Znacznie subtelniej wygląda to np. na groszach 1925. Myślę, że najłatwiej będzie mi to opisać przedstawiając Państwu nowy wariant :)
Specjalizowany Katalog Monet dla groszy tego rocznika notuje dwa warianty (różniące się końcówką litery S i ostrością Z i ozdobnikami po bokach cyfry nominału). Kilka lat temu moją uwagę zwrócił jeden z egzemplarzy tego rocznika. Moneta pomimo cech wariantu b) charakteryzowała się innym zakończeniem litery Z. Ciężko jednak było o jednoznaczną ocenę ze względu na jej stan, a całość zrzuciłem na karb lekkiego niedobicia. Zupełnie inaczej spojrzałem na to dopiero rok później, gdy trafiły mi się dwa mennicze egzemplarze!

Obie monety to wariant a) z dolnym końcem litery S w GROSZ odchylonym w dół od podstawy R. A jednak gdy spojrzymy na literę Z widać subtelność tej różnicy. Dodatkową, podobną różnicę możemy zaobserwować na literze G. Groszówka w ciemniejszej patynie ma ostre zakończenie dolnej końcówki, druga zaś stępione.
Skąd takie różnice?
Jak wiadomo XX-wieczne techniki mennicze, pozwalały na dokładne bicie milionów „takich samych” egzemplarzy, dzięki wieloetapowemu procesowi produkcji. Nie udawało się jednak przy tak masowej produkcji (1 gr 1925 to ponad 37 mln) dopracować wszelkich niuansów. Zdarzało się, że podczas matryce ulegały drobnym uszkodzeniom, a ze względów ekonomicznych niektóre poprawiano ręcznie, naprawiając wadę. Szerzej na ten temat oczywiście przeczytamy w katalogu (gorąco polecam kupienie!)
Ciekawe uzupełnienie – destrukty
Błędy w sztuce, pomyłki, destrukty. Drobne, a czasem spektakularne błędy, które dziś cieszą oko tak wielu kolekcjonerów. Skrętki, niedobicia, pęknięcia stempli, duchy, niecentryczne bicia. Typów błędów menniczych jest dużo, nie będę więc wyjaśniał i prezentował wszystkich mi znanych, gdyż na to nadejdzie jeszcze czas w odpowiednim wpisie.
Nie wszystkie wpływają na cenę. Właściwie rządzi tu zależność: im spektakularniejszy, tym cena wyższa. Takie drobne pęknięcie stempla zostanie niemal niezauważone, z kolei wyraźne przesunięcie bicia, a i owszem (potrafi podnieść nawet kilka razy jego cenę). Warto więc dokładnie przeglądać swoje monety (szczególnie pod kątem osi monet (skrętki, odwrotki), gdyż te często przemykają niezauważone ;)). Oto kilka przykładów destruktów z okresu II RP. O 50 groszówce wybitej na krążku 20-groszówki miałem okazję pisać tutaj.
Wyższy poziom wtajemniczenia – „lustrzanki”
Czyli najrzadsza forma dla monet obiegowych. Grosze wybite specjalnie przygotowanymi stemplami, bądź pierwsze odbitki stempli standardowych, które wówczas jeszcze niepodniszczone dają monety o prezencji lustrzanki. Dobrze to widać szczególnie na monetach 20 czy 50 groszy, gdzie ciemne lustro pięknie kontrastuje na tle reliefu. Spójrzcie chociażby na to 50 groszy.

Ich występowanie nie jest jednak równe. Wystarczy spojrzeć np. do cenzusu NGC. Ilość egzemplarzy ocenionych na ProoF, prezentuje się następująco (nie wchodzę w szczegóły czy słusznie je oceniono na PF, a nie na Proof Like):
10 groszy (0 sztuk); 20 groszy (35 sztuk, w tym 4 z głębokim lustrem); 50 groszy (9 sztuk, w tym 3 z głębokim lustrem).
Dużo trudniej z kolei o te niższe nominały: 1, 2 i 5 groszy. W dokumentach zachowała się informacja, że Mennica przygotowała komplety tych monet bitych stemplem polerowanym, z lat 1930, 1931, 1932. Ja dotychczas widziałem 2 takie monety na żywo, jednej z nich zdjęcie prezentuje poniżej.

Choć szczególnie zdjęcie rewersu słabo oddaje ten efekt, to moneta wyraźnie odbiegała od zwykłych egzemplarzy pięciogroszówek. Przyznaję, że wówczas jako mniej doświadczony kolekcjoner nie zauważyłem tego nawet robiąc to zdjęcie. Widziałem, że moneta ma świetne lustro po całości, nie zaś typowy zegarowy połysk. Nie miała jednak ciemnego lustra jak to na monetach srebrnych czy niklowych. Uwagę na to zwrócił mi dopiero chyba największy pasjonat XIX-XX wiecznych miedziaków. Na miedzi ten efekt jest znacznie subtelniejszy.
I pomyśleć, że w epoce były dostępne „po cenie nominału„, co możemy przeczytać w WNA z 1933 roku… Ehh gdybym tak mógł się cofnąć w czasie ;)
Trochę szerzej: próbne grosze II RP
Już tak na koniec, krótko na temat monet nieobiegowych, a próbnych. Tych okres II Rzeczypospolitej przynosi nam prawdziwe bogactwo, więc nie inaczej jest w przypadku monet groszowych. Mamy próbne odbitki projektów, próby bite okazjonalnie, a nawet wzory wykonane w metalizowanej tekturze.
Bogactwo prób okresu II RP dobrze prezentuje Katalog Janusza Parchimowicza, więcej informacji tutaj.
Oto kilka przykładów:
Zdjęcie 1: jednostronna odbitka awersu grosza 1923, która jak opisuje p. Chałupski: „Próby te (odbitki awersów i rewersów), po raz pierwszy ukazały się na rynku po postawieniu w stan likwidacji połączonych mennic King’s Norton Metal Company Ltd. Ralf Heaton and Sons – Birmingham„.
Zdjęcie 2: grosz 1925 z datą „21 / V” na rewersie, wybity z okazji poświęcenia Mennicy.
Zdjęcie 3: pięciogroszówka 1923 wybita dla upamiętnienia wizyty w mennicy prezydenta Stanisława Wojciechowskiego.
Zdjęcie 4: niezrealizowany projekt 50-groszy 1938
Podsumowując…
Czy to wszystkie możliwe sposoby zbierania tych monet? Oczywiście, że nie. Mam jednak nadzieję, że udało mi się ująć ich większą część ;) W końcu to małe, fascynujące monety, z okresu historii, który do dziś budzi olbrzymie emocje.
Pozdrawiam /Marcin
Fajny pomysł z tymi destruktami. Tylko gdzie ich szukać jak prawie w ogóle się nie pojawiają ;)
Numizmatyka uczy cierpliwości :) A prędzej czy później pojawią się.
Cieszę się, że trafiłem na Twój wpis. Jakoś tak wczoraj mnie podkusiło właśnie ogarnąć temat zebrania polskich jednogroszówek. A dzisiaj już zacząłem :)
Temat „mennicze”. Z tego co zrozumialem, są to monety które nie trafiły do obiegu. Ale jak faktycznie odróżnić monetę „menniczą” od monety która na chwile weszła do obiegu i z niego wypadła? Jak na razie, przy droższych 1 groszówkach opieram się na ratingu PCGS – i jak się on ma do „menniczości”?