Nie samymi monetami człowiek żyje… (chodzą słuchy, że to prawda!). Gdy jednak kolejne dni upływają na groszach, trojakach, talarach, coraz częściej się łapiesz, że myślami zamiast na komisji do spraw Amber Gold, jesteś 500, 1000 lat wcześniej, warto złapać oddech. Tak, żeby nie zwariować ;) Ja na przykład ostatnio dałem się porwać w wir wydarzeń stworzony przez Remigiusza Mroza. Ruszyłem w pogoń z komisarzem Forstem. Tropem, który wyznaczały monety….
O ironio!
Żeby już nawet beletrystykę wybierać tak, by była związana z monetami, to już całkowite skrzywienie zawodowe! Ale ja naprawdę, choć brzmi to niewiarygodnie, nie zauważyłem tej sówki zamawiając „Ekspozycję„. Książkę kupiłem zaciekawiony… ale o tym zaraz. Najpierw muszę się wytłumaczyć…

Co to za cykl „Żeby nie zwariować”?
To cykl krótkich, nienumizmatycznych wpisów. Miejsce, w którym od czasu do czasu będę mógł pochwalić się czymś, co mnie zaskoczyło, zachwyciło, bądź na tyle oburzyło, bym miał ochotę o tym napisać. Trochę o moich innych pasjach, trochę o pozamonetowych zainteresowaniach. Taki kociołek prywatnych „zajawek” jak zwykło się mawiać w hip-hopowym środowisku. Oczywiście długo wam nie dam czekać na monetowe wpisy, bo „żeby nie zwariować” będzie pojawiać się równo dzień przed nowym wpisem. Już w sobotę „Zbierania groszy II RP sposobów kilka„. A teraz czas wrócić do literatury.
Książki Remigiusza Mroza poznałem…
…dopiero w tym roku. A wszystko za sprawą głośnej premiery „Wotum nieufności„, okrzykniętego mianem polskiego House of Cards! Tego House of Cards, od którego nie mogłem oderwać wzroku, za sprawą hipnotycznej gry Kevina Spacey! Tego House of Cards Michaela Dobbsa, które zabrało mnie do świata fascynujących intryg uknutych na korytarzach brytyjskiej Izby Lordów! Choć przyznaje, że dawno nie miałem ochoty tak rzucać książką, jak na początku „Ostatecznego Rozdania” (później już było znacznie lepiej). Oczekiwania były więc duże…

Polskie political fiction wypadło jednak na tym tle zaskakująco dobrze. Wartko poprowadzona historia, pełna zwrotów akcji, intryg niczym wprost z zaplecza polskiego, politycznego grajdołka. Z młodym wilkiem opozycji Patrykiem Hauerem, z prezydentem mięczakiem, czy twardym skurw… premierem. Bez nieudanych prób stworzenia polskiego F.U., a za to z nieoczywistą grą na różnych szczeblach władzy. Tuż po skończeniu „Wotum nieufności” wiedziałem, że sięgnę do wcześniejszych pozycji Remigiusza. Padło na…
Trylogia z komisarzem Forstem
„…Pewnego ranka turyści odkrywają na Giewoncie makabryczny widok – na ramionach krzyża powieszono nagiego mężczyznę. Wszystko wskazuje na to, że zabójca nie zostawił żadnych śladów…” poza monetą w gardle zabitego. Antyczny numizmat, który ma zaprowadzić komisarza Forsta, pełnego przywar samotnika, oraz Olgę Szrebską, równie twardą, co bystrą dziennikarkę, na trop bestii. Od tajemniczych zwojów, przez splamione krwią karty historii, po palące kwestie dzisiejszych dni. A jako, że pisząc ten akapit, więcej skreślam niż zostawiam, by przypadkiem nie zepsuć radości z odkrywania kolejnych stron, podejdę może do tego trochę inaczej.
Remigiuszowi Mrozowi przez trzy tomy, ponad 1500 stron, udało się mnie utrzymać w napięciu. Utrzymywać na granicy wyjawienia sekretu, gdzie kolejne strony mają już przynieść rozwiązanie, a stawiają kolejne znaki zapytania. Gdy pod koniec książki pozornie wykładają wszystko na tacy, by na ostatniej pokazać jak bardzo jesteś w błędzie.
Sam Forst jest zaś typem bohatera, których nie da się nie lubić. Bezczelny, acz błyskotliwy egocentryk, którego kręgosłup moralny makaronem spaghetti nie nazwiemy, ale zasady, których się trzyma, wyznacza sam. Balansując na granicy śmierci (czasem wręcz uznawałem, że już bez przesady… on już dawno powinien umrzeć) ratował się złotą maksymą: „trzeba gasić obecne pożary, a kolejnymi martwić się, gdy nadejdą„. Coś w nim na myśl przywodziło mi Dr. House’a. Może to to szorstkie, ironiczne poczucie humoru, jakie mu towarzyszyło?
Jako, że są monety, to i nie brakuje specjalistów od nich :) Przyznaję, choć momentami jako „numizmatycy” jesteśmy przedstawiani jako osobliwe jednostki, to Katarzyna Bonda wyraziła to bardziej w punkt ;).

Trzy tomy minęły równie szybko, jak się zaczęły. Teraz pozostało poszukać czegoś nowego do poczytania. Znacie coś godnego polecenia? Znajomi mówią, żeby pójść za ciosem i sprawdzić cykl z Joanną Chyłką tego autora, ale ja bym skubnął jakąś akcje osadzoną w czasach dawno minionych ;)
Krótki cytat, który szczególnie zapadł mi w pamięci:
„Fakty, to tylko ustalony przez kogoś, utrwalony stan rzeczy”
Mała aktualizacja ;)
Właśnie mnie Tomasz uświadomił, że to już nie jest trylogia… Trzeba zamówić „Deniwelację” :)
Fajny pomysł z tym nowym cyklem. Marcinie, a czytałeś – „Opowiadania numizmatyczne”? Naprawdę warto się oderwać i zanurzyć w kilka oddzielnych historyjek związanych z monetami. Pozdrawiam.
Znam znam :) można by rzec klasyka. Ale fajnie jest też takie momenty z monetami/pieniądzem trafić tam gdzie się ich mniej spodziewamy.
Polecam cykl Mariusza Wollnego „Kacper Ryx” – Kraków, wiek XVI. Kryminał osadzony w realich Polski Szlacheckiej. Złota i monet nie brakuje, a książki praktycznie czytają się same. ;)
Potrafisz przekonywać ;)