Przejdź do treści

Szokujący cenzus NGC – Neptun, Chrobry i lustrzanka KP

Ponad 2 tysiące sztuk Neptunów 1930, gdzie na Onebid było ich łącznie 88! Niemal tysiąc małych Chrobrych z notą MS65!? A to nawet nie jest najbardziej szokująca cyfra, jaką krył dla mnie cenzus NGC!

Wyprzedaż Neptunów ogłosiło Okiem kolekcjonera

Są rzeczy, o których się fizjologom nie śniło…

… mógłby skwitować autor tych słów – Ferdynand Kiepski – wczorajsze zamieszanie jakie wywołał wpis Krystiana z Okiem Kolekcjonera, który zaczął się od niewinnych słów:

Ciekawie będzie się działo w tym roku za Oceanem

W telegraficznym skrócie: przekazał on wieści od swojego amerykańskiego korespondenta, że w Stanach szykuje się sprzedaż 32 sztuk (sic!) 25 guldenówek 1930 z Neptunem. Czyli ostatnich, złotych monet Wolnego Miasta Gdańsk ma tam być u jednego sprzedawcy, zaledwie dwa razy mniej niż w archiwum Onebid zebrało się od 1997 roku!
(tak, tak, zaokrągliłem dla nadania dramatyzmu ;))

I gdy przeglądałem komentarze znajdujące się pod wpisem zdziwiły mnie szczególnie dwa z nich:

No to cena rynkowa spadnie

Oraz ten, że „powinna być korekta cenowa„. Przyznam, że zdziwiła mnie informacja, bo w mojej głowie 25 guldenów 1930 było monetą cenną, ale nie bardzo rzadką. Nie na tyle, by małe kilkadziesiąt egzemplarzy miało zatrząść jego ceną, szczególnie w kontekście nowych bzdur legislacyjnych związanych ze sprowadzaniem numizmatów zza oceanu.

Przykładowe ceny na przestrzeni ponad ćwierć wieku…

Jasne, niemal trzy dekady temu pojawienie się rocznika 1930 było ewenementem, co celnie w komentarzu przywołał specjalista od pieniądza papierowego – Paweł Pawłowski. „Pamiętam jedne z pierwszych notowań 25 gul. 1930, to z 1997 i 2000 roku, to był wówczas szok, bo te 40k, to w tamtych czasach była ogromną kasa…

By zobrazować wam tę kwotę powiem, że w 2000 roku WCN za połowę tej ceny sprzedawał dukata Zygmunta II Augusta(!), a gdańskie dukaty Jana Kazimierza warte były wówczas między 3-5 tysięcy.

Ale ad meritum. Moje zdziwienie wynikało ze znajomości cenzusu NGC, który okazał się dla wielu szokujący.

Ile ogradowanych egzemplarzy jest w NGC…

Neptunów jest tyle, co małych Chrobrych

Uznałem, że warto uświadomić ludzi. Wrzucając post Krystiana na swój FB (jak nie obserwujesz to wiesz co możesz zrobić ;)) opatrzyłem go poniższym komentarzem:

Zasmucę autorów tych głosów w komentarzach. Te 32 wystawione sztuki to nawet nie jest 2% ich populacji w gradingu NGC, a nie wszystkie do niego trafiły ;)

Prawda jest taka, że 25 guldenów 1930 jest niewiele mniej w NGC niż dziesiątek z Chrobrym! A jednak, gdy zajrzymy w archiwum Onebid wyraźnie widzimy, że:

Neptun 1930 wystąpił w nim 88 razy, a Chrobry aż 588!

Co więcej, Chrobry waha się w cenach między 4-6 tys. złotych (wciąż mnie to szokuje), a Neptun regularnie przekracza próg 20 tysięcy złotych.

Na obronę Neptunów powiem, że regularnie pojawia się on też w ofertach zagranicznych. Dobrze to widać po bazie Coinarchives, gdzie tylko w zeszłym roku był około 30 razy, nie wliczając w to notowań polskich DA.

Choć jeżeli mam być szczery, to informacją, która mnie wyrwała z kapci, była ta dotycząca „lustrzanych” fenigówek Królestwa Polskiego.

Wciąż nie mogę nią nacieszyć oczu…

Cenzus NGC ma większe zaskoczenie…

Pamiętam, gdy eony temu zbierałem ten okres, to właśnie jego „lustrzanki” stanowiły święty Graal tej emisji. Jednostkowe notowania. Wysokie ceny i ta przykuwająca wzrok, magnetyczna piękność lustra! I oczywiście „lustrzanki” piszę tu w apostrofach, bo w rzeczywistości emisje bite stemplem polerowanym na specjalnie przygotowanych krążkach.

I już nie pamiętam jak i kiedy, ale zawędrowałem do tego działu w cenzusie NGC i zamurowało mnie. Moneta, która pojawia się raz na kilka lat odnotowana w ~200 egzemplarzach (dziś już 210)! Nawet potwierdziłem sobie w korespondencji z NGC, czy to nie jest błąd. Nie jest… Ktoś kiedyś mi powiedział, że są one w jednych rękach, które nie chcą się z nimi rozstawać, ale nie było jak tego zweryfikować…

Ciekawe czy kiedyś wyjdą?

Czy ta dwuzłotówka była zwycięskim losem na loterii?

Puenta…

Często kupując monety wykonujemy rzut kostką. Nie wiemy, czy po ich zakupie zachęceni wysoką ceną właściciele innych egzemplarzy nie wystawią tych, które kryły się od lat w ich zbiorach. Czy w ogóle są inne egzemplarze?

Dobrym przykładem dla zobrazowania tego będzie ta dwuzłotówka 1794. Moneta pochodząca z roku zmiany stopy menniczej. Mennica Warszawska, by ułatwić sobie kontrolę zmieniła zdobienie rantu, by łatwo wychwycić, które krążki są bite z mniejszą zawartością srebra. W literaturze długo pokutowały jedynie dwie odmiany – różniące się cyfrą w otoku. Zmieniła to praca duetu Parchimowicz-Brzeziński, odnotowując odmianę hybrydową. W roku 2016 trafiliśmy drugą hybrydę (posłuchać możecie o niej tutaj)!

I gdy ją wystawialiśmy, nie było wiadome, ile może kryć się niedostrzeżonych w zbiorach sztuk tej odmiany. Dopiero po latach okazuje się, że zwycięzca licytacji zrobił świetny interes walcząc do końca, bo ja innej dotychczas nie widziałem… Zupełnie innego zdania mogą być za to kolekcjonerzy kupujący pierwsze brakteaty krakowskie przypisywane Leszkowi Białemu, czy kurlandzkie półtoraki.

Bo często zakup monet to balansowanie pomiędzy chęcią posiadania, a zdrowym rozsądkiem. I w przypadku tego marszu wiedza okazuje się być bezcenną przewagą :)

Ps. Jak nie czytaliście wpisu o „brzydkim kaczątku XX-wiecznego mennictwa” to polecam nadrobić! Pamiętam, że lata temu byłem zawiedziony jak się „wyklikał”. Może teraz się to zmieni ;)

Komentarze

  1. Nie wszyscy Czytelnicy są na fb dlatego mój komentarz tam zamieszczony pozwalam sobie wkleić też tu 😉

    Dobry tekst Marcinie 👏👏👏

    Co do Chrobrych (które kiedyś nazwałem w jednym z tekstów pierwszymi polskimi bulionówkami) to z nimi też ciekawa sprawa, chociażby właśnie w świetle Twoich informacji o liczbach u Amerykanów. Ich faktyczna ilość jaka powstała być może kiedyś doczeka się opracowania. Pamiętam, że mi bardzo mocno utkwiła informacja wpierw (jak się mylę to proszę o naprostowanie) opublikowana przez Pana Jacka Strzałkowskiego, później przytoczona m.in. przez Krzyśka z Monety Drugiej RP, a wczoraj przywołana przez Pana Norbert Pasjonatort z Forum TPZN o tym, że w 1963 r. w magazynach NBP tkwiło jeszcze 40 000 sztuk 10 złotówek z Chrobrym i 20 000 sztuk 20 złotówek. W ogóle ta dokumentacja z lat 60tych XX wieku jest niezmiernie ciekawa dla badaczy tego okresu 😉. Pasowałoby znać (a jak ktoś zna to pasowałoby donieść o tym Braci Kolekcjonerskiej) jakie np. były konsekwencje informacji Prezesa NBP skierowanej do Ministra Finansów Jerzego Albrechta dotyczącej „Sztandaru” i „Nike” cyt. „NBP zamierza zamówić w Mennicy Państwowej po 5 tys. sztuk każdego rodzaju z brakujących monet wybitych z istniejących stempli do sprzedaży dewizowej”….

    Naprawdę jest co badać we współczesnej (w miarę 😁) – to taki skrót myślowy- numizmatyce !

    Pozdrawiam Brać!
    Krystian / OK

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *