Przejdź do treści

Posłowie rzucają wyzwanie. Czy łatwiej jest kupić monetę niż papier toaletowy? (NaLuzie #2)

Zastanawialiście się dlaczego do waszych zbiorów trafiały te konkretne monety? Jakiż to skomplikowany proces myślowy doprowadził do tego, że kupiliście akurat tego trojaka, dukata, czy parwusa? Czy może to było proste: o podoba mi się! Biorę! A może jak nasi kochani posłowie i posłanki zrobiliście z tego prawdziwe wyzwanie niczym instrukcja obsługi reaktora jądrowego w języku mandaryńskim. No tyle, że oni… no oni akurat zajmowali się przetargiem na papier toaletowy…

I gdy tak spoglądam na kryteria…

To zastanawiam się czy faktycznie trudniej jest wybrać papier niż monetę do zbioru. Czuję, że rzucono mi dwunastopodpunktowe wyzwanie wprost z Wiejskiej! Podejmuję! NaLuzie :), przecież…

Kupić monetę to nie przelewki!

Już nim wypatrzymy egzemplarz, który nas zainteresuje, z miejsca skreślamy dziesiątki innych monet z przeróżnych powodów. Trochę to trwa nim trafimy na numizmat, który dopiero weźmiemy pod uwagę (czyli etapu dalekiego od etapu „kupimy”).

Co prawda nie zawsze tak jest ;). Ja na początku swojej przygody z numizmatyką raczej do wybrednych nie należałem. Wszystko było nowe, wszystko było ciekawe, a do tego z tyłu głowy dudniła chęć szybkiego zbudowania zbioru. W przypływie endorfin dokupowałem miesięcznie kilkanaście monet, które były… jakie były. Już nie są, gdyż od tego czasu dwukrotnie całkowicie zmieniłem profil zbioru (to czego się w międzyczasie nauczyłem na szczęście zostało).

Co brałem i biorę pod uwagę kupując monety? Nie myślmy szeroko, w kontekście całego zbioru. Weźmy na tapet konkretny przykład. Choćby tego grosza krakowskiego 1606…

Dlaczego kupiłem tego Krakusa 1606
Dlaczego kupiłem tego Krakusa 1606?

Jak dobrze pamiętam tego grosza Zygmunta III sprowadziłem do kraju z obczyzny. Wypatrzyłem go na jednej z czeskich aukcji, a nim kupiłem go, wziąłem pod uwagę:

  1. Mimo iż wówczas posiadałem kilka 1606, takiego nie miałem.
  2. Przy tym była to rzadka odmiana popiersia z orderem pod kryzą.
  3. Latając po katalogach odnotowywał ją dopiero Jarosław Dutkowski.
  4. Choć dużą zaletą był tu tak naprawdę atrakcyjny stan zachowania.
  5. Moneta z zachowanym ładnym połyskiem, dobrym reliefem, bez nietypowych defektów, zdecydowanie ponadprzeciętna.
  6. A i cena była dobra (w końcu udało się w licytacji go kupić w limicie).

6 punktów! Jak bym się postarał to do 10 bym dojechał, ale byłaby to sztuka dla sztuki ;) To i tak jednak nie dało mi prowadzenia… posłowie byli lepsi wykazali się większą kreatywnością…

Zakup papieru to już HARDCORE!

Wiecie… czymże jest ponad 2 tysiące lat bicia monet, w różnych metalach, dziesiątkach nominałów, za setek panowań. Prościzna! Ale ustalić kryteria w sprawie przetargu na zakup tysięcy rolek papieru toaletowego, to już nie przelewki! Tu nie można zostawić miejsca na przypadek! Tu potrzeba szwajcarskiej precyzji przy ocenie! I tak tęgie głowy wyklarowały dwanaście kryteriów (m.in. zapach po zamoczeniu ;)), oceniane w trzypunktowej skali z dokładnością DO DWÓCH MIEJSC PO PRZECINKU… poważnie! Z resztą sami spójrzcie

Tak wyglądała specyfikacja przygotowana do przetargu na papier toaletowy
Tak wyglądała specyfikacja przygotowana do przetargu na papier toaletowy

I jak mogliśmy później przeczytać w jednym z portali informacyjnych:
„Kancelaria Sejmu unieważniła przetarg ponieważ „nie złożono żadnej oferty niepodlegającej odrzuceniu„. „Zamawiający odrzuca oferty Wykonawców, biorących udział w postępowaniu, ich treść nie odpowiada treści istotnych warunków zamówienia” – czytamy na stronach sejmowych.”

No cóż, jeżeli tak wygląda przetarg na papier toaletowy, nie dziwmy się, że ustawy podatkowe mają po co najmniej kilkadziesiąt stron. A teraz cichosza póki nie chcą nam numizmatyki „reformować” :)

Wpis ma charakter żartobliwy, jak to w serii NaLuzie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *