Przejdź do treści

Dwuzłotówki Nordic Gold – zostawić czy sprzedać?

Okolicznościowe dwuzłotówki Nordic Gold to monety od których wielu zaczęło swoją numizmatyczną przygodę. Dziś jednak, jako zamknięta seria, nie budzą już takich emocji jak dawniej. W wielu głowach pojawia się pytanie. Zostawić je, czy sprzedać? I szczególnie pytanie „czy sprzedać?” ostatnio często do mnie trafiało. Czy to na mailu, czy to na facebooku. Czas na nie szerzej odpowiedzieć.

Gdy pierwszy raz znajomy spytał mnie o zdanie, miałem w głowie jednoznaczną odpowiedź. Sprzedaj natychmiast, a za „zdobyczne” kup jakiegoś fajnego orta ;). Gdy jednak rozważyłem kilka faktów uznałem, że taka odpowiedź jest zbyt prosta, bo choć akurat mnie okolicznościowe dwójki nigdy nie pociągały, to warto przedstawić kilka swoich argumentów. Oto one.

Pierwsza dwuzłotówka Nordic Gold
Pierwsza dwuzłotówka Nordic Gold

Zostawić dwójki Nordic Gold?

Bo to się tak łatwo mówi. Sprzedaj i zapomnij. W końcu nie widać żadnych przesłanek za tym, by kiedyś ich ceny zaczęły nagle rosnąć (o czym będzie w części 'sprzedaj’). Często jest to jednak część zbioru, od której wielu z nas zaczęło swoją przygodę. Argumentów więc może być sporo. Bo mam do nich sentyment, w końcu tyle lat je zbierałem. Bo ładnie wyglądają jako całość. Bo to komplet.

Bo sprzedać jest łatwo, ale na nowo później kompletować już mało kto ma serce. I zazwyczaj ponowne zbieranie wiąże się z dodatkowymi kosztami. Więc gdy pada decyzja by sprzedać, warto mieć pewność, że to już zamknięty etap.

Dusza kolekcjonera mówi częściej „zostawić”. Tym bardziej, jeżeli cały zbiór „jeść nie woła”, znaczy nie ma potrzeby przypływu gotówki. A gdyby taka w przyszłości zaistniała, zawsze jest możliwość upłynnienia zbioru. Tyle, że moim zdaniem, trzeba się liczyć z tym, że pierwsze roczniki będą taniały. Dlaczego?

A może sprzedać?

Rozważając sprzedaż skupimy się na wczesnych rocznikach 1996-2001, gdyż w przypadku najmłodszych roczników dwójek Nordic Gold częściej jest to po prostu wymiana po nominale w banku, niż realna sprzedaż. Na tych, których cena jest wyższa niż 3 złote.

Powodów spadających spokojnie cen będzie oczywiście kilka. Po pierwsze, bo taka moneta nigdy nie powinna kosztować powyżej 50 złotych (i tak przesadzam!), nie mówiąc już o kwotach jakie „na górce” osiągał słynny Zygmunt August. Ale rosnący popyt wywołał małe szaleństwo w latach 2004-2007, które spokojnie, acz systematycznie maleje. I maleć będzie dalej, gdyż…

To zamknięta seria

Zastąpione przez piątki
Zastąpione przez piątki

Gdy kolekcja jest już zamknięta, albo mało się w niej dzieje, tracimy do niej serce.

To słowa, które usłyszałem od naprawdę wielu zaawansowanych kolekcjonerów. Zbiór musi żyć, by ciągle pobudzał naszą pasję. A zamknięta seria, jaką od 2014 roku są Nordic Gold tej funkcji już nie spełniają, gdyż to właśnie w tym roku, decyzją NBP zakończono emisję tych dwójek. Ich miejsce zajęły okolicznościowe piątki, które są nie tylko rzadziej emitowane, ale i ciężko je nazwać „kontynuatorkami” tamtej serii.

Brak nowych bodźców co i raz sprowadza kolejne osoby, które chcą się pozbyć swojego zbioru, bo „to już nie to samo„. A z drugiej strony zamknięcie serii nie zachęca nowych osób do zbierania tego tematu.

Nakłady tych monet były duże

Nakłady pierwszego rocznika Nordic Gold'ów
Nakłady pierwszego rocznika Nordic Gold’ów

I nie mówię tu tylko o rocznikach o milionowych nakładach. Już takiego Jeża, którego wybito 300.000 sztuk było dużo. W tym miejscu słyszę zawsze argument „ale co to jest w prawie 38 milionowym kraju!„. Dużo! Szczególnie, gdy spojrzymy po znajomych i odpowiemy sobie ilu z nich miało do czynienia z monetami innymi niż bilon. Wiele osób kupowało dziesiątki woreczków bankowych tych monet „inwestycyjnie” i wiele z nich zapewne trafi kiedyś na rynek, jak miało to miejsce chociażby z 20.000 zł 1994 Powstanie Kościuszkowskie, którego wysyp wyraźnie wpłynął na cenę.

Ceny będą systematycznie spadać

Worek Zygmunta II Augusta
Worek Zygmunta II Augusta

Już spadają. Za przykład może posłużyć chociażby ten worek „Zygmunta Augusta” ze zdjęcia powyżej. Na aukcji w 2014 roku osiągnął cenę 20 605 złotych (tutaj), co dało jednostkową cenę 412 złotych. Dziś często mennicze dwójki z Zygmuntem II nie osiągają takiej ceny w detalu. Z kolei cena 412 złotych w roku 2014 wydaje się być niska w kontekście 2007. W artykule „Inwestowanie w monety” na portalu Internetowy Katalog Monet, pisano wówczas tak:

Zygmunt II August… Nakład monety wynosił aż 200 000 sztuk (a na tamte czasy to było bardzo dużo), a pomimo tego zaraz po emisji było więcej chętnych na zakup monety niż sprzedających. Obecnie moneta (kwiecień 2007) osiąga oszałamiające ceny dochodzące do 600-700 zł…

Jak mawiają jednak Czesi – to se ne vrati. Nie widzę żadnych przesłanek wskazujących na drugi boom. A wpływ na to będą mieli również chińczycy!

FALSYFIKATY

Kopie dwójek made in china
Kopie dwójek made in china (zdjęcie z forum monety.pl)

Gdyż skośnoocy „koledzy” nie patyczkują się i biją na potęgę falsy dwójek. Zarówno tych cenniejszych, pierwszych roczników, jak i tych późniejszych. Co na to NBP? Zupełnie zlewa sprawę, a przecież jest tu fałszowana obiegowa moneta. A nic tak nie zraża do kolekcjonowania jak „wtopa” na początku swojej przygody.

Reasumując…

Jeżeli spoglądasz na nie stricte inwestycyjnie, to moim zdaniem nie masz co liczyć na hossę. Gdy jednak tętni w Tobie dusza kolekcjonera, lubisz ten temat, to nikt nie zabroni Ci ich zbierać. W końcu kolekcjonerstwo ma sprawiać przyjemność właścicielowi.

Jeżeli masz inne zdanie na ten temat, wygarnij mi to ;). Bo wbrew temu jak dyskusja wygląda w studiach programów politycznych, to na prawdę rozwijająca forma.

Komentarze

  1. Przypuszczam ze ceny tych monetek spadną na łeb na szyje , i to w niedługim czasie :) Zresztą co tu daleko szukać wezmy ceny lustrzanek najpierw skoczyły niebotycznie w góre , do absurdalnych cen , a teraz wiekszość mozna kupić po cenie kruszcu :) Tak ze moja opinia jest w zgodna z tym co napisałeś na początku artykułu „sprzedac i kupić fajnego orta” ,ale kazdy musi wiedziec co chce kolekcjonować .Mnie akurat kręcą stare monety , a w szczególnosci własnie orty , stąd może i taka moja opinia

    1. Bo w starych monetach jest coś intrygującego. Nie tylko wartość jaką niesie, ale też ta nutka tajemnicy – co widziała, co przeżyła przez te 500-lat od swojego wybicia ;)

  2. Już dawno sprzedałem….
    Kiedy doszedłem do wniosku ,że mnie już to nie bawi zamieniłem te monety na banknoty.
    Kupiłem za nie pierwsze egzemplarze z cesarstwa rzymskiego.
    Teraz siedzę w tym po uszy.Mam dość ciekawą kolekcję i swój blog gdzie pokazuję co ciekawsze egzemplarze.
    Dwa złote GN wspominam dobrze bo od nich zaczynałem przygodę z numizmatyką mimo że to było chyba trochę sztucznie napędzane.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *