Przejdź do treści

Czy numizmatyka jest droga?

Co gdybym powiedział Ci, że w czasach, w których za pięknego dukata płaci się ponad 100.000 zł, a złotówka z 1990 roku sprzedaje się za kilkaset złotych, numizmatyka jest tania?

Powiesz, żebym znalazł ścianę, wziął rozbieg i… sam wiesz. Ale daj mi kilka minut (kilkanaście, jak wolno czytasz). Podyskutujmy!

Wart worka studukatówek

Gdy my, numizmatycy, w 2018 roku ekscytowaliśmy się sprzedażą najdroższej do dziś, polskiej monety, świat sztuki nawet nie dostrzegał nas w swoim cieniu. Ponad 2,5 mln $ za 100 dukatów Zygmunta III. Największą, polską, złotą monetę. Wybitą w XVII wieku. Wygrana w Totolotka mogłaby nie wystarczyć na jej zakup! A jednak…

Nie dalej jak trzy miesiące później pewien stary Brytyjczyk o imieniu David, sprzedał na aukcji swój obraz za ponad 90 mln $! No może nie bezpośrednio on, ale to właśnie „Portrait of an Artist” Davida Hockney’a stał się wówczas najdroższym obrazem wciąż żyjącego autora. Złośliwie mógłby domalować kilka kolejnych, takich samych, również oryginalnych…

Ammon << Hockney :(

Sprzedający obraz mógł więc kupić ponad 35 studukatówek, gdyby tylko tyle istniało, i ułożyć z nich wieżę. Co ciekawe ważyłaby tyle, co dwuletnie dziecko! 12 kg złota! Absurdalne!

Ale ja i tak wciąż słyszę, że…

Tanio to już było!

Powtarzane niczym mantra. Przez kolekcjonerów na aukcji. W kuluarach giełdy. Nawet z moich ust, gdy ktoś przebija w licytacji, gdy chcę coś kupić. To ostatnie akurat w towarzystwie serii przekleństw…

Chyba przegapiłem jakąś okazję…

Bo gdy spoglądasz na ceny licytacyjne sprzed kilku lat, to łezka w oku kręci. Szczególnie, gdy coś wyjątkowego uciekło o włos. I widać to nie tylko przy rzadkościach. Zwykła mała kolumna 1966 z monety za 80 zł stała się nagle dwa razy droższa. Mały Chrobry z II RP już dawno przestał być monetą za 1000 złotych. 

I kto by pomyślał, że wpływ na to miał Azjata z nietypowym gustem kulinarnym.

Pandemiczny wzrost

Pamiętam, gdy w 2020 z przerażeniem obserwowaliśmy pierwsze przypadki koronki w Europie. Pacjenta zero w Polsce, pierwszy lockdown. Zamknięte lasy, które uratowały kraj! Większość branży numizmatycznej była wtedy zgodna w jednym. To odbije się na cenach monet. Złoto lubi niespokojne czasy, ale cały segment kolekcjonerski wręcz przeciwnie. 

Nikt nie zakładał, że losy potoczą się akurat w ten sposób.

Jak pandemia wpłynęła na numizmatykę?

Zamknięci w domach ludzie zaczęli… kupować monety. Szukać informacji na ich temat, co widziałem po rosnących statystykach kanału Youtube @MarciniakTv. Pandemia przyspieszyła przenoszenie się numizmatyki do internetu. Osoby, które bazowały na stacjonarnych sklepach, giełdach, chcąc nie chcąc, musiały zmienić formę sprzedaży, przychodząc wraz ze swoimi klientami. Rynek zaczął się naturalnie rozrastać. 

W kolejnych miesiącach rozpędzająca się inflacja, której skutki widzimy do dziś, tylko spotęgowała to zjawisko. Numizmaty stały się dla części kolekcjonerów miejscem ulokowania kapitału w momencie utraty wartości waluty. Rosnąc szybciej niż wskaźniki NBP. 

– Marcin, to jak się ma do tego tytuł, że numizmatyka nie jest droga? 

Jeden Kazimierz Wielki wystarczy?

Gdyby śledzić numizmatykę tylko przez social media domów aukcyjnych, można by uwierzyć, że najtańsze polskie monety kosztują kilka tysięcy. Że zbierać monety można tylko po sprzedaży nerki. A jednak, jakkolwiek wyświechtany ten slogan nie jest, zbieranie monet jest dla każdego.

Jasne. Ceny wywoławcze na aukcjach sięgają nawet kilkuset tysięcy, ale częściej zaczynają się od kilkudziesięciu złotych. Niezależnie od epoki znajdziemy walory z każdej półki cenowej. W cenie obiadu w restauracji można kupić 400-letniego grosza. Za 100 złotych miesięcznie można zacząć systematycznie budować zbiorek szelągów. Nawet świat antycznego Rzymu stoi otworem, gdy masz ze sobą pięćdziesiątkę z Kazimierzem Wielkim, czy stówkę z Jagiełłą ;) 

Monety z XVI-XVII wieku, które można kupić między 50-200 zł

Numizmatyka to wciąż bardzo egalitarne grono, w którym można zacząć od półtoraków kupowanych na giełdzie po kilkanaście złotych, albo bardzo rzadkich talarów, których cenę dyktuje wyłącznie fantazja licytujących.

Cena jest kobietą? 

Jeżeli jednak liczysz, że będziesz kupować najlepsze w swojej klasie numizmaty za grosze, to puknij się w łeb. To już zbyt dojrzały rynek. Nikt nie przegapi na aukcji Nike 1932 czy trojaka “szyderczego”, choćby aukcjonariusz zostawił go zupełnie bez tytułu i opisu. Co innego, gdy zauważenie rzadkości nie jest oczywiste, wymaga wiedzy. Rozwój rynku nie zabił okazji, uczynił jedynie polowanie trudniejszym

Czasem diabeł tkwi w szczegółach.. korony

Z resztą przymiotniki drogi i tani mają to do siebie, że potrzebują punktu odniesienia. Mówiąc o drogo sprzedanym talarze, masz w głowie porównanie np. z ceną jego rzadkiego odpowiednika. Mówiąc, że tanio to już było, w głowie zestawiasz stare i obecne ceny. 

A czy aktualnie jest drogo? A masz szklaną kulę? Jak ktoś Ci mówi, że gwarantuje 20% zysku w dwa lata, odżegnaj szarlatana. Na cenę wpływa zbyt wiele czynników. Od wielkości rynku kolekcjonerskiego, podaży, dokładności opisu, jakości zdjęć, nutki szczęścia, po popularność danego tematu. Dariusz Marzęta dowiódł tego regularnie pisząc o trojakach lubelskich, które obecnie dwukrotnie przebijają popularnością inne, równie ciekawe mennice. 

Obecnie na mniejszych aukcjach rejestruje się pomiędzy 1-2 tysiące kolekcjonerów. W ponad 30 mln kraju. Ja tu widzę wielu potencjalnych numizmatyków ;) Tylko z tym potencjałem bywa różnie… by nie było casusu Dawida Jańczyka.

Ps. Jestem wam winny odpowiedź, czemu cena jest kobietą? Bo kobieta zmienną jest? Nie. Bo nikt nie przewidzi jej zachowań.

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *