… więc moja fascynacja monetami wydaje się naturalną koleją rzeczy!
Witaj. Nazywam się Marcin
Cliché! Zaczynać od klasycznego „cześć”… toż to banał.
Ale przecież mamy się tu czuć swobodnie. A czyż nie lepiej rozmawia się, choćby wirtualnie, gdy wiemy kto siedzi po drugiej stronie klawiatury.
Kim jestem?
Numizmatykiem, totalnie zafascynowanym tymi kawałkami metalu, które aż kipią historią. Pasjonatem z zamiłowaniem do pisania… a monety wręcz wołają o to by o nich rozmawiać!
Lub prościej – Marcin Żmudzin. Ten jegomość ze zdjęcia po lewej stronie. Witaj w moich skromnych progach.
I skoro uprzejmości już mamy za sobą, może opowiedziałbym w telegraficznym skrócie jaki mam pomysł na tego bloga. Co ty na to?
Gdybyś jednak odczuwał, bądź odczuwała, niedosyt informacji to wystarczy, że klikniesz w zakładkę „KIM JESTEM?„.
Spodstempla.pl czyli?
Blog o zbieraniu monet, pięknie tego hobby i EMOCJACH, które mu towarzyszą. Gdyż numizmatyka dostarcza nam ich prawdziwy rollercoaster.
Od ekscytacji gdy widzisz monetę na którą czekałeś latami! Radości, gdy udało Ci się dokonać odkrycia. Stresu w ostatnich sekundach licytacji (mówiłem Ci już, że aukcje rządzą?). Rozczarowania gdy przegrałeś… lub nagłego przypływu endorfin gdy jednak upragniona moneta jest twoja!
Naszym drugim połówkom również nie brakuje emocji. Moja np. najczęściej doświadcza…
… znużenia, gdy słyszy magiczne „Kochanie… znowu kupiłem monetę…” ;).
Taki „niecodziennik numizmatyczny”

Nieco co? Niecodziennik!
Bo choć zbieranie monet można sprowadzić do nakładów, eRek, MS-ów, czy osiąganych kwot na licytacjach, to daleko mi do takiego podejścia.
Niecodziennik! Bo choć będę tu pisał często, choć niecodziennie. Tematów przecież nie zabraknie.
Od antyku, po czasy współczesne. Od samych monet, medali, banknotów, po wydarzenia z nimi związane. Od prawdziwych perełek, po przebrzydłe fałszerstwa!
Niecnym, drugim dnem jest inne znaczenie słowa „niecodziennie”. Precz ze sztampą!
Mówiłem Ci już, że zawsze ciągnęło mnie do krągłości?
W końcu jestem mężczyzną. To naturalne, że już od najmłodszych lat ciągnęło mnie do… piłki nożnej. Z wywieszonym jęzorem latałem za skórzanym balonem, nie mogąc trafić do bramki, która dla małego Marcina miała rozmiar lotniska… Do dziś twierdzę, że talent nie istnieje ;)
Lepiej trafiałem z płytami. Moje czasy „podlotkowania” przypadały na pierwszy boom na rap i to właśnie świat tej muzyki mnie porwał. Latałem w spodniach, w których bieganie oznaczało udrękę, ale za to zeszyt bez problemu mieścił się w tylnej kieszeni. Zaczęło się od kaset, ale prawdziwą kolekcję stworzyły dopiero płyty. Okrągłe, płaskie krążki z bogatą zawartością.
I choć muzyka wciąż mi towarzyszy (czy to błąd?), to od dłuższego czasu uwagę ogniskują inne okrągłe krążki z bogatą historią. Monety!
I gdy tak pisałem sobie to wielkie powitanie, w międzyczasie…
Znowu kupiłem monetę…
Niby nic nadzwyczajnego, a jednak… duża rzadkość ;). Z resztą sami spójrzcie klikając tutaj „Popełniłem błąd… grosz 1624”
