Zamurowało mnie, gdy pierwszy raz go zobaczyłem. Przez dłuższy moment wpatrywałem się w jego zdjęcie i zadawałem sobie pytanie: CO TU SIĘ WYDARZYŁO! Taki destrukt na współczesnej monecie III RP? Z zaawansowanej technicznie Mennicy Państwowej? To prawdziwe kuriozum te dwa grosze 2009. Orzeł na stronie z nominałem. Do tego przekręcony… Unikat! Tyle, że hmmm… no prawie…
Nie każda zepsuta moneta to od razu destrukt…
A nie każdy destrukt od razu kosztuje krocie, o czym przygotuję tu jeszcze większy materiał, bo ilość zapytań na ten temat jest zaskakująco duża. To, że piątka ma przekręcony rdzeń w stosunku do otoku nie czyni jej destruktem, gdyż to nie mogło powstać w mennicy. Bo właśnie ten czynnik powoduje, że zamiast zwykłej obiegówki mamy do czynienia z tzw błędem menniczym (mint error). Do błędu musi dojść na jednym z etapów produkcji monety. I właśnie na to należało sobie odpowiedzieć, widząc tę kuriozalną dwugroszówkę.
Unikalny destrukt, czy tylko oryginalna garażówka?
Wówczas, nie mając jeszcze monety w rękach, oceniając ją na podstawie podesłanych mi słabszych zdjęć (to powyżej jest już moje) miałem mieszane uczucia. Niby nic tu nie było jak należy: nie utrzymana była oś bicia (moneta musiała by być skrętką, a nie jest), coś nie tak było z awersem. Z drugiej strony Mennica pokazywała już, że potrafi puścić do obiegu naprawdę efektowne buble. Myślę, że ta dwuzłotówka potwierdzi moje słowa…
Przy tej dwuzłotówce nie miałem wątpliwości. Jest efektowne, ale i od razu widać jak do tego doszło, czego nie można było powiedzieć o dwugroszówce. Zacząłem więc brać pod uwagę różne możliwości. W gruncie rzeczy pierwszą jaka przyszła mi do głowy było to, że to…
Nietypowy efekt „ducha”?
Już tłumaczę co to za „duch„, bo może nie wszyscy się interesują błędami menniczymi. To sytuacja, gdy w tle monety widoczny jest wklęsły fragment reliefu drugiej strony. Powstaje on w momencie, gdy podczas bicia dochodzi do uderzenia, a między stemplami nie ma metalu na monetę. Wówczas zdarza się, że odbija się na nich zarys reliefu (najwyższych partii na stemplu, które odpowiadają najniższym partiom reliefu monety). Co ważne „duch” jest zawsze w odbiciu lustrzanym! Co o dziwo dokładnie odpowiadało dwugroszówce…
Dobrze to widać po umiejscowieniu znaku menniczego. Tyle, że na tym kończyły się „zgodności”. Dlaczego? Po pierwsze duch nie występuje na najwyższych partiach reliefu. Podczas zderzenia stempli nie ma możliwości by dwa wklęsłe rysunki dotarły do najniższych elementów. Po drugie nie jest on tak wybiórczy. Nie urywa się tak nietypowo. Stemple są ustawione centrycznie, a tu jak wół widać, że awers był przesunięty i skręcony. Prawdziwy duch wygląda tak!
Widać różnice. Teoria była więc bzdurą. Jednak jakiś numizmatyczny romantyzm kazał wierzyć, że coś w niej przecież musi być. Kto normalny zadałby sobie tyle trudu dla kilkunastu złotych (za tyle został sprzedany)? Przecież to się nie kalkuluje. Nie mając jednak monety w rękach, porzuciłem temat jako śmieszną ciekawostkę. Do czasu, gdy miałem okazję wziąć go w ręce!
Weryfikacja na żywo!
Przyniósł mi ją mój znajomy. I gdy zacząłem ją oglądać, moja reakcja wyglądała mniej więcej tak…
Coś co brałem za pewnik, okazało się błędem. Orzeł nie był wklęsły. On wyraźnie wystaje! Eeee… no… hm…
By takie coś w teorii mogło powstać, musiałyby zderzyć się patryca z matrycą (więcej na temat procesu bicia monet KLIK), ale i tak by to wyglądało zupełnie inaczej! W sumie całość przypominała mi bardziej naklejony fragment monety niż coś co powstało podczas bicia. Ponoć takie wprasowane (choć mniejsze elementy) widać na brytyjskich groszówkach, które są powlekane. Tu jednak niewątpliwie mamy stary typ Orła i znak Mennicy Państwowej. Zacząłem szukać jakiegoś argumentu by całkowicie obalić ten…
BUBEL!
Pomocna okazała się waga. Jeżeli założyć, że to faktycznie doklejony/nałożony fragment awersu to waga powinna być niezgodna. I jest! Pan Jerzy w swoim Katalogu Monet Obiegowych III RP wagę dwugroszówek podaje jako 2,13g dopisując, że „większość waży od 2,05g do 2,10g, najniższa waga 2,00g, najwyższa 2,16g„. Tu zaś mamy aż 2,21g! Jest wyższa, co potwierdza teorię.
To znajomego nie przekonało do końca. Argumentem koronnym okazała się być dopiero data występująca po obu stronach monety!
Dlaczego? Bo dzielą ją aż 4 lata! Dla lepszego zobrazowania tą właściwą dałem w odbiciu lustrzanym. Wyraźnie widać, że ostatnia cyfra nie przypomina dziewiątki, a raczej jest to 5! To już pokazuje jak bardzo kombinowana była ta „dwugroszóweczka”.
Bubel, tylko jak powstał?
Tego właściwie nie do końca umiem wyjaśnić. Jestem przekonany, że fragment awersu był domocowany do rewersu oryginalnej dwugroszówki. Ten element jest wyraźnie jaśniejszy od samej monety, miejscami widać jakby białe smugi (szczególnie na awersie), przypominające klej. Jak jednak zrobili to, że jest ono w odbiciu lustrzanym, a fragment jest tak cholernie ładnie wykonany? Macie jakieś pomysły?
Milionów nie będzie ;)
Znajomy liczył na krocie zysku. W głowie kręciły mu się duże liczby, jak przy monetogwoździu sprzedanym za 170.000 złotych (serio, jak nie wierzycie, to tutaj opisałem tę historię KLIK). A okazało się, że zapłacił ponad 20 złotych… za dwa grosze. Interes życia ;)
4 odpowiedzi
Super wpis o super bublu ;) to może coś z PRL?
Z czasów PRL mam jeden pomysł na tekst, ale po awarii komputera rok temu nie mam do niego zdjęć :( a ciężko mi będzie mi je odtworzyć. Przyjdzie czas na ten okres, ale nie gwarantuje, że będzie to już w tym miesiącu ;)
Komentarz z facebooka – Andrzej Fąk:
„Nakładka na rewers jest podróbką, widać to po braku detali na wizerunku orła ,np. gwiazdki. Możliwe że wykonano na cienkich blaszkach które wprasowano lub wtopiono na oryginalną monetę.”
Bardzo prawdopodobne.. znam sprawe z KrK z przed lat..gdzie pewien slusarz? „produkowal” z 2 roznych rodzajow metali (majac o tym pewne pojecie z.. dotychczasowej pracy) monety 5- cio zlotowe.. Placil nimi tylko na halach handlowych.. unikal sklepiw itd.. Ale wpadl.. Wiec te 5- zlotowki „destrukty” to .. kto wie..